Pograłem ok 4 godzin na razie, podzielę się pierwszymi wrażeniami.
Pierwsze odnośnie wersji próbnej EA Access - jest niby 10 godzinna, zadania fabularne kończą się jednak po około 2 godzinach (na zadaniu z pościgiem za ciężarówką z pierwszych trailerów). Wzbudza to trochę moje obawy odnośnie faktycznej długości fabuły. Blokada jest na tyle sprytna, że w zasadzie przez pozostały czas pozostaje tłuc się po bilbordach i takich bzdurach, bo nawet większość aut i części tuningowych pozostaje zablokowana. Słabo.
Poza tym jednak sama grą jestem pozytywnie zaskoczony. Po pierwsze fizyka jazdy - byłoby dużą przesadą gdybym powiedział, że jest dobra, w porównaniu do poprzednich części nie jest jednak tragiczna. Samochody nadal trochę ociężale i niefizycznie reagują na polecenia i skręcają jak tramwaje po łuku, którego średnicę trudno jest modulować. Nareszcie jednak dziki drift nie jest jedyną metodą pokonywania zakrętów, nie wpieprza się też nieproszony w trakcie jazdy na wprost, co zdarzało się i w NFS15 i w Rivals i poprzednich. Drift sprawdza się w ciasnych nawrotach, trochę przypomina mi to zachowanie The RUN.
Podoba mi się też otwarty świat, w zasadzie pierwszy raz w NFS naprawdę otwarty. Tak jak w TDU czy Forzie Horizon. Daje to oczywiście możliwość wpakowania masy znajdziek i aktywności pobocznych (klasyczne rampy, fotoradary itp.), część wyraźnie wzorowana na Forzie (wraki i zniżki na tuning). Poza tym świat jest naprawdę urodziwy i poza sterczącymi znikąd rampami wygląda bardzo wiarygodnie. Otwartość dróg ma też duży wpływ na przebieg wyścigów.
Wyścigi dzielą się na kilka rodzajów. W trakcie wersji próbnej jest okazja by wziąć udział w pościgach, te są jednak mocno zdeterminowane przez prolog fabularny i raczej nie są miarodajne dla dalszego ciągu gry, ponadto możemy startować w tradycyjnych wyścigach (przeciwko jakiejś strefie 52 czy innej, obojętne) i wyścigach terenowych (z Cmentarną Załogą? Z czym?!). I już na tym etapie kreuje się podział, który naprawdę w moich oczach w dużym stopniu uleczył rakowy gameplay poprzednich NFSów. Do każdego rodzaju wyścigów potrzebny jest odpowiednio przygotowany samochód, i przykładowo wozy wyścigowe zupełnie nie radzą sobie poza ubitą drogą, a terenowe są powolne. W efekcie, w wyścigach skończyła się jazda na przełaj i opieranie się o barierki - naprawdę trzeba się trzymać asfaltu, bo cięcie po zielonym w zdecydowanej większości przypadków nie jest najszybszą drogą, zaś opieranie się o barierki jest ryzykowne, bo wszystkie poza armco są zniszczalne. Wyścigi terenowe natomiast jazdę na przełaj zmieniają niemalże w sztukę. Jeśli mam być szczery wyścigi terenowe są chyba najmocniejszą stroną wersji próbnej.
Z drobnostek, które mi się spodobały - gra nareszcie pozwala na wybór poziomu trudności. Nareszcie! I od razu czuć, że to działa, przeciwnicy grają fair, nie muszą dopasowywać, się do gracza czy nienaturalnie go doganiać.
Jest też pauza! Tak! Czyli jednak się da! I można robić zdjęcia w trakcie jazdy! No to jednak udało się skopać, nie ma możliwości ustawienia czasu otwarcia migawki ani ostrzenia na wybrane punkty, przez co wszystkie zdjęcia, choćby się zadupcało 200 mil z nitro wyglądają jak martwa natura. A, że grafika jest jaka jest (o czym dalej), to zrobienie ładnego zdjęcia graniczy z cudem. Liczę, że poprawią to w aktualizacjach, na razie widać wyraźnie, że tryb foto został bez zmian wydłubany z NFS 15, gdzie nie było możliwości robienia zdjęć w ruchu, to też pewnych funkcji brakło.
Te aspekty mi się podobały, reszta wzbudza we mnie mieszane uczucia. Strona techniczna gry nie zachwyca. Grafika jest w porządku, NFS15 a także Rivals wyglądały ładniej, trzeba oczywiście mieć na uwadze fakt, że gra ma w stu procentach otwarty świat i płynny tryb dobowy. Ma swoje momenty, jak niektóre krajobrazy, trzeba też przyznać, że działa płynnie, ale zdarzyły mi się parę razy brutalne zawiechy, które co prawda odwieszały się po chwili, ale wyglądały jakby konsola wymagała resetu, raz też gra wykopała mnie do menu konsoli.
Udźwiekowienie jest, i to w zasadzie wszystko, co dobrego można o nim powiedzieć. Grając mam uczucie, że części efektów dźwiękowych nie nagrano. Muzyczka jakaś tam idzie w tle, zaskoczyło mnie, że nie same dupstepy i inna techniawa, dobór przypomina mi klimatem trochę FH, ale nic szczególnie nie wpada w ucho, coś tam tylko klimaci.
No i dochodzą jeszcze dialogi. To jest jakiś kataklizm. Tłumaczenia na Polski są drętwe, sztywne, badź w ogóle mijające się z prawdą, o sterczących drążkach i innych diamentowych klockach już nie wspominając.
Głosy również nagrane są źle, aktorzy dobrani źle i chyba w ogóle nie zostali zaznajomieni z tym co, kiedy i komu mają mówić.
Ogółem EA Polska dało tutaj dupy po całości, odnoszę wrażenie jakby w ramach przygotowania do pracy obejrzeli jedynie trailery gry i szybko wzięli się za lokalizację.
Mocno szkaluję za to, zwłaszcza, że nie tak dawno udowodnili, że się da, przykładowo w Titanfallu 2.
Podoba mi się pomysł na okrzyki kierowcy w trakcie wyścigu. Ale znów, na litość boską, nie po polsku.
Ogółem nie rozumiem skąd wziął się pomysł na dubbing. Wiadomo przecież, że podłożone głosy nie będą brzmieć tak wiarygodnie jak oryginalne, a tutaj jeszcze podważają wiarygodność fabuły, która już po angielsku jest, przypuszczam, totalnie infantylna. Motyw zemsty jest niemal niewyczuwalny, w zasadzie dramatyzm krzywdy jaka została wyrządzona głównym wydmuszkom nie jest w żaden sposób podkreślony i pogłębiony, ot złodziejka, ukradła złodziejom samochód, który chcieli ukraść, coś tam takiego, a później... obojętne. Trochę januszerka, zważywszy na to, że naprawdę duża część prologu poświęcona jest na gadki w trakcie jazdy, cutscenki - było sporo czasu, żeby chociaż spróbować pogłębić te postacie, choć odrobinę, żeby przynajmniej wiedziały co mają do siebie mówić. W efekcie wszystkie wymiany zdań między postaciami to drętwe gadki. No i jeszcze drętwo przetłumaczone.
Jak już mowa o cutscenkach - tym razem są nakręcone w pełni na silniku, a jako, że grafika jest jaka jest - bardzo na tym tracą w stosunku do poprzedniego NFSa.
Tyle w ciągu pierwszych godzin fabuły, szczerze mówiąc to chyba musiałby się zdarzyć cud, żeby dalej coś się poprawiło.
Samochody i tuningi też trochę mnie rozczarowały - niewiele się zmieniło. Samochodów nie jest wiele więcej (ciekawostka - te, które oglądałem mają zdecydowanie bardziej szczegółowe modele niż w NFS15, jest ok), możliwości tuningu też nie. Tworzenie vinylworków jest identyczne jak w 15, chyba w 100% identyczne, nawet chyba nie doszło zbyt wiele wzorów naklejek, ja zwróciłem uwagę tylko na nazwy lig. No i przejmuje też wszystkie irytujące rozwiązania z poprzedniego NFSa. Tuning wizualny chyba tak samo, poza tym, że wszystkie części są poblokowane, i żeby je odblokować trzeba się babrać w bilbordach, skokach i tych aktywnościach pobocznych, w które nie każdemu chce się bawić. Ogółem - gra przymusza w pewnym sensie do takiego grindu - ponownie kwestionuję objętość faktycznego contentu.
Tuning mechaniczny natomiast to jest jakaś kpina. W NFS 15 naprawdę mieliśmy rozbudowany system, można było wymieniać różne drobne części mechaniczne by faktycznie zmieniać statystyki samochodu tak jak się chciało. To było super, trochę podobne do Forzy czy GT, nie wydaje mi się przy tym, żeby było zbyt skomplikowane, chyba, że nowym targetem NFS są nie petrolheadsi tylko fani Mario Karta. Serio, modyfikowanie samochodów przy pomocy losowych kart, które można wymieniać na jakimś kole fortuny za jakieś żetony wymian, czy jak to się tam zwie? Litości.
LITOŚCI.
Do tego dochodzą jakieś paczki, które jak podejrzewam mają jakiś związek z tym poronionym systemem modyfikacji (nie wnikałem), a kupuje się je za prawdziwe pieniądze. PRAWDZIWE PIENIĄDZE. Do gry, która bazowo kosztuje 260 zł (dwieście sześćdziesiąt złotych polskich), EA chce byśmy jeszcze dorzucali. To jest naganne i musi się skończyć.
Ogółem jednak gra się przyjemnie, feeling całości jest porównywalny z Forzą Horizon, nie bez powodu tyle razy o niej wcześniej wspominałem. A należy to uznać za sporą pochwałę. Muszę przyznać, że czuję się zachęcony, chociaż mam obawy, czy całość gry naprawdę jest warta 260 zł (dwieście sześćdziesiąt złotych polskich), właściwie to mam pewność, że nie jest, jednak na najbliższych promocjach myślę, że można rozważyć kupno tej produkcji.
Dalsze wrażenia w przyszłości.