Poprzedniej części Need for Speed, która ukazała się w 2015 roku zarzuca się wiele rzeczy: pozbawioną akcji fabułę, stosunkowo mały i zamknięty teren, trwającą non-stop noc czy niemrawą policję. Need for Speed Payback naprawia te i wiele innych kwestii, choć nie obyło się bez potknięć i jednego, sporego dzwonu.
Po przeciętnej fabule poprzednika, tym razem otrzymujemy historię z porządną dawką akcji, niczym z ostatnich części Szybkich i Wściekłych: kradniemy niezwykle drogiego Koenigsegga Regerę. Niestety, podczas ucieczki sami zostajemy oszukani i samochód trafia w ręce rządzącej miastem grupy, zwanej Familią. Prawowity właściciel Regery nie wsypuje nas, choć stawia jeden warunek: zemsta na Familii, z którą również nie ma najlepszych stosunków.
Niemego bohatera z poprzedniego Need for Speeda zastąpiły aż 3 zróżnicowane i bardzo wygadane postacie, które odzywają się nie tylko podczas przerywników filmowych, ale także w trakcie dowolnej jazdy i wyścigów reagując np. na wyprzedzanie przeciwników czy odległe skoki. To detale, ale wprowadzają w wyścigi życie - nie kierujemy samochodem z pozbawioną emocji kukłą, ale z żywą, reagującą na to, co się dzieje wokół niej postacią. Każdy z bohaterów specjalizuje się w określonych rodzajach wyścigów. Tyler to mistrz spritnów i dragów. Mac uwielbia drifty i off-road. Z kolei Jess jest specjalistką od pościgów i neutralizowania przeciwników. I choć każde z nich jest na sztywno przypisane do określonej konkurencji, to nie brakuje również misji, w których przełączamy się na bieżąco między nimi prowadząc co kilkadziesiąt sekund inny pojazd.
Akcja gry toczy się w Fortune Valley - to ogromny pustynny teren z wieloma kanionami i miastem Silver Rock wzorowanym na Las Vegas. Nowością w serii jest niemalże nieograniczona możliwość eksplorowania świata. Nie musimy już przemieszczać się drogami szczelnie ogrodzonymi przez barierki. Jeśli nie jest zbyt stromo, możemy bez przeszkód zjechać z utwardzonej nawierzchni i swobodnie pomknąć po pustynnych bezdrożach o dowolnej porze dnia i nocy. Przemierzając rozległe tereny Fortune Valley możemy się natknąć na wiele znajdziek. Są wśród nich dobrze znaczne z poprzednich odsłon billboardy, strefy prędkości czy skoki z ramp, ale jest też nowość w postacie wraków samochodów. Wygrywając kolejne wyścigi otrzymujemy informacje o lokalizacji pięciu wraków, z których możemy zmontować w pełni sprawne samochody. By tego dokonać, do każdego modelu musimy skompletować dodatkowe cztery części, których położenie wskazują niewielkie fragmenty map.
W Paybacku delikatnie zmodyfikowano sterowanie w stosunku do poprzednika - nadal jest arcade'owe, ale samochody już nie wpadają w poślizg na pierwszym lepszym zakręcie. Oczywiście, jeśli lubicie jak ja, każdy zakręt pokonywać bokiem, to jak najbardziej jest to możliwe dzięki kilku opcjom sterowania. Na kolejny plus należy zapisać tuning wizualny. Nie mam za złe Ghostom, że system edycji podzespołów wygląda identycznie jak w Need for Speed z 2015 r., bo jest najbardziej intuicyjny w serii i nie będzie mi przeszkadzało, gdy pojawi się w następnej odsłonie. Zwłaszcza, że studio znacznie zwiększyło liczbę dostępnych części i umożliwiło zaawansowaną modyfikację każdego spośród prawie 80 szczegółowo zaprojektowanych samochodów. I tu kolejne zaskoczenie: jeśli spodobała się Wam zróżnicowana pod względem osiągów i roczników lista pojazdów w Need for Speed (2015), to paybackową będziecie zachwyceni. Za sprawą Chevroleta Air Bel różnica między najstarszym, a najnowszym modelem przekracza 60 lat! Do tego po wielu latach do serii powróciły SUVy w postaci BMW X6 M czy Mercedesa-AMG G63.
Pościgi w Fortunę Valley można kochać i nienawidzieć. Wreszcie stróże prawa nie patyczkują się - pościgi są miodne i przypominają te z Most Wanted i Carbona! Radiowozy bardzo sprawnie i z zawziętością próbują nas zepchnąć na pobocze, unieruchomić impulsem elektromagnetycznym czy zramować przy pomocy jadących znad przeciwka opancerzonych furgonetek SWAT. Do tego dochodzą blokady oraz kolczatki. Niestety pościgi nie trwają w nieskończoność. Studio postanowiło pozbyć się radiowozów z jazdy dowolnej. Jeśli chcemy się zabawić z policją, musimy uruchomić jedną z kilkudziesięciu skrzynek-przynęt rozlokowanych w różnych częściach świata. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że te pościgi to nic innego jak próby czasowe z udziałem policji. Mamy wyznaczoną konkretną drogę i czas zwiększany przy przejeździe przez kolejne punkty kontrolne.
Na wstępie recenzji wspomniałem, że nie wszystko w Payback jest lepsze. Jednym z elementów, za które pokochałem poprzednią część był tuning osiągów. Mogliśmy wymieniać aż 21 części, które odblokowywały dodatkowe opcje tuningu. Były one dodatkowo opisane, co stanowiło pewną formę edukacji dla mniej doświadczonych fanów motoryzacji. Tuning osiągów w Paybacku to nic innego jak skok na nasze portfele. Przedstawiony jest w formie kart sześciu podzespołów, które możemy upgrade'ować przy pomocy kart z wyższym poziomem. Karty zdobywamy po wygraniu każdego wyścigu lub kupujemy w warsztacie za pieniądze z gry. Żeby nie było zbyt prosto, oprócz poziomów karty różnią się producentami. To dość ważna kwestia, ponieważ zgromadzenie trzech kart tego samego producenta dodatkowo zwiększa osiągi. Pojedyncze karty również mogą zawierać bonusy zwiększające moc podzespołów. Jeśli więc zależy nam na maksymalnej wydajności, to jesteśmy skazani do częstych odwiedzin warsztatów, bowiem ich asortyment jest rotowany co 10 minut. A jeśli nie chcemy czekać, możemy wymienić kartę na inną, losowo wybraną przez grę. Losowanie kosztuje 3 jednostki drugiej waluty. Tę walutę pozyskujemy ze sprzedaży kart oraz z tzw. dostaw. A z kolei dostawy zdobywamy w niewielkich ilościach w miarę postępu gry, a także kupujemy za prawdziwe pieniądze. Ten skomplikowany i nastawiony na losowość żywcem z gier free2play element spowodował, że warsztaty są jednym z ostatnich miejsc, do których podjeżdżam lub teleportuję się, co dodatkowo kosztuje mnie kilkaset $ waluty z gry.
Od ponad 10 lat w Need for Speed możemy grać z interfejsem w naszym ojczystym języku. W przypadku Payback EA Polska idzie o krok dalej i tym razem otrzymujemy profesjonalny dubbing. Polską mowę słychać zarówno w cutscenkach, rozmowach podczas jazdy, jak i w policyjnym radiu. Głosu użyczyło kilkadziesiąt osób, wśród nich Joanna Jędrzejczyk, O.S.T.R i Piotr Stramowski. Z początku czułem się nieswojo, ale po kilku wyścigach bardzo polubiłem rozszerzoną lokalizację, szczególnie że bohaterowie podczas wyścigów bywają bardzo rozmowni. Jedyną rzeczą, która przeszkadzała mi w tłumaczeniu to przekłady nazw Lig. Pomijam fakt, że nazw własnych nie powinno się tłumaczyć, to jeszcze sam przekład w tym przypadku był dość kulawy. I tak ścigamy się z Zablokowanym Drążkiem czy Huk-Bombą. Wracając jeszcze do dźwięków. Lista utworów jest dość zróżnicowana, choć nie rzuca na kolana. Daleko jej do pierwszego Most Wanted czy choćby The Run, którego ścieżka dźwiękowa moim zdaniem bardziej pasuje do klimatów pustynnego Forune Valley.
Odkąd serią zajmuje się Ghost Games, ma ono problemy ze stworzeniem trybu multiplayer na miarę tego z Most Wanted produkcji Criterion Games. W dwóch poprzednich produkcjach otrzymaliśmy AllDrive, który spajał tryb single z multi. Niby od 2015 roku mamy powrót Speedlist, ale mam wrażenie, że wciąż ten tryb jest tworzony po omacku. Brak różnorodności wyzwań, z jakimi mieliśmy do czynienia w Fairhaven, a także brak swobodnej jazdy między kolejnymi wyścigami to nie jest to, na co czekaliśmy.
Na koniec warto wspomnieć o grafice i wydajności. Gra ma niemalże identyczne wymagania co prawie dwuletni Need for Speed. Po części jest to zasługa coraz lepszej optymalizacji silnika Frostbite, który towarzyszy grom EA od kilku lat i z każdym rokiej staje się coraz bardziej doskonały. Z drugiej strony gra wygląda na pozbawioną graficznych wodotrysków. Miasto wygląda pięknie, ale i zarazem sztucznie poprzez nadmierną sterylność. Z oczywistych względów nie doświadczymy tu kałuż nadających miastu ponurego klimatu, z którymi mieliśmy do czynienia w poprzedniej odsłonie. Widać natomiast rezygnację przez Ghost Games z bardziej gęstego ulokowania naturalnych miejskich niedoskonałości jak porozsypywane śmieci, czy wyrastającej w pęknięciach płyt chodnikowych trawy. Zdecydowanie lepiej prezentują się samochody, które są zaprojektowane z najmniejszymi szczegółami.
Podsumowując, Need for Speed Payback jest bardzo udaną grą. Nie jest to najlepszy Need for Speed w historii, ale do tego tytułu brakuje już niewiele - moim zdaniem Payback plasuje się tuż za podium. Widać, że deweloperzy stanęli na wysokości zadania i naprawili wiele bolączek z poprzedniej odsłony. Otrzymaliśmy pełną akcji fabułę, jeszcze większą i bardziej zróżnicowaną listę samochodów z ulepszonym tuningiem wizualnym, ogromny, otwarty świat i agresywną policję. Do pełni szczęścia brakuje tylko przywrócenia tuningu osiągów z poprzedniej odsłony oraz niewielkiej poprawy w pościgach i multiplayerze.
Kopię gry dostarczył wydawca - Electronic Arts Polska
Need for Speed Payback
Informacje ogólne | Edycje | Sklep | Forum | Newsy | Pliki | Showroom | Dreamshoty | Galeria | Tryby gry i rodzaje wyścigów | Samochody | Mapa | Soundtrack | DLC i aktualizacje | Recenzja | Tuning | Dostosowanie tuningu | Odblokowanie ulepszeń | Postacie | Dziewczyny | Policja | Ekipa | Ligi uliczne | Wraki i porzucone samochody | Osiągnięcia | Karty tuningu | Znajdźki | Reputacja | Tapety | Warto wiedzieć | Dubbing
Komentarze
Brak komentarzy. Może chcesz dodać swój?