Need for Speed Most Wanted (2012) - Zapowiedź

16 listopad 2005 roku - na półkach sklepowych na całym świecie pojawia się najnowsza, dziesiąta wówczas (wliczając w cykl Motor City Online) odsłona serii Need for Speed - Most Wanted. Kilkadziesiąt (w większości niedostępnych dla przeciętnego zjadacza chleba) pojazdów do wyboru, arkadowy, lecz wymagający umiejętności od gracza model jazdy, prosta, idealnie wpadająca w mainstreamowe gusta fabuła, niezwykle inteligentne i sprytne AI radiowozów - mieszanka idealna, by zawładnąć sercami graczy na całym świecie. I tak się też stało - MW mimo niskiego budżetu stał się najbardziej rozpoznawalną grą spod szyldu NFS i udało mu się wspiąć na szczyt popularności. Do dziś uważany jest przez wielu za najlepszą odsłonę z całej serii i nadal tysiące osób wraca, by jeszcze raz wspiąć się na sam szczyt Czarnej Listy i dokopać Razorowi, który to na początku "podstępem" zabiera nasz wóz. Są ludzie, którzy przeszli przez to setki razy i do tej pory im się to nie znudziło. Co stało się później - dobrze wiemy. Rozmienianie serii NFS na drobne jest już Wam chyba znane, więc nie będę o tym przypominał.

Obecnie, po siedmiu latach od debiutu, studio Criterion Games - pracujące do niedawna przy Burnoucie, a teraz panujące nad serią NFS - postanowiło przywrócić ten tytuł do życia. Przed targami E3 nie było jeszcze do końca wiadomo, w jakim kierunku pójdzie seria NFS - i teraz już wiemy: będzie drogo, szybko i... zabawnie.

Fakt o tym, iż dostaniemy nowe Most Wanted, na nowo u milionów spowodował szybsze bicie serca, spowodowane nagłym napływem dużej ilości benzyny do krwi. Nie wiedzieliśmy, co to będzie aż do momentu samej prezentacji - zresztą co można było wywnioskować po jednym screenie z M3 E92 i kilkoma radiowozami?

No właśnie - nic. Tym bardziej więc internet wrzał i huczał od licznych plotek: "Czy dostaniemy tuning?", "Czy będzie fabuła?", "A pojawi się M3 GTR z poprzedniego MW?" - to tylko nieliczne spośród nich. Gdy doszło już do konferencji, napięcie stopniowo rosło, gdyż sprytne EA postanowiło zostawić najbardziej oczekiwaną premierę targów praktycznie na sam koniec. W końcu jednak chwila ta musiała nadejść... Trzy... dwa... jeden... Let's Go!

Trailer stuprocentowo dokonał tego, czego miał dokonać - opad szczeny, nagły skok stężenia testosteronu, podbicie tętna i ciśnienia do poziomu stanu przedzawałowego. Panom z Criterion Games udało się stworzyć zdecydowanie NAJLEPSZY zwiastun gry wyścigowej, jaki kiedykolwiek można było ujrzeć. Strugami lejące się nuty barytonowych i tenorowych dźwięków najbardziej ekscytujących pojazdów na świecie w połączeniu z niezwykle dynamicznym, przywodzącym na myśl pierwowzór podkładem muzycznym wywołują dosłownie ciary na całym ciele. Do tego efektowne przejścia z wolniejszych na zdecydowanie szybsze ujęcia i mnóstwo gniecionej blachy... filmik ten chwycił nie tylko za serce, lecz także za krocze. Po prostu zmiażdżył.

Po chwili odpoczynku przyszedł jednak czas na pokazanie, jak wygląda to w praktyce. Nadeszła więc solidna porcja równie solidnego gameplayu.

Po obejrzeniu fragmentu czystej rozgrywki nasuwa się kilka wniosków: po pierwsze, wreszcie wraca ukochane przez nas, ogromne, otwarte miasto - tym razem pod nazwą Fairhaven City. Wiadomo, iż ma to być największa z metropolii, które dotychczas pojawiły się w serii NFS. Ponadto, z ogromną liczbą terenów pozamiejskich i naprawdę dużym zróżnicowaniem - dostaniemy więc coś na wzór terenu z Burnouta Paradise.

Nie jest to jednak jedyne skojarzenie z ostatnią obecnie częścią najbardziej szalonej serii ścigałek wszechczasów: nie trzeba wprawnego oka, by dostrzec mnogość przeróżnych skoczni, skrótów czy billboardów. Do tego naprawianie pojazdu następujące dzięki przejeżdżaniu przez specjalne warsztaty... Skojarzenia z Burnoutem przywodzi też na myśl brak granic - są tylko start i meta, a to, jak do niej dotrzemy, zależy już tylko od naszych sprytu i wyobraźni. W uczucie lekkiego deja vu wpędzić mogą też takedowny - lecz to widzieliśmy również w Hot Pursuicie, pierwszej pozycji spod szyldu NFS autorstwa CG.

Przy okazji, pokazano nam zawartość Edycji Limitowanej - dzięki niej od początku rozgrywki zasiąść będziemy mogli za sterami Porsche 911 Carrera S i Maserati GranTurismo MC Stradale, a ponadto - w zależności od tego, gdzie zakupimy grę - jeden z trzech pojazdów w specjalnej wersji; mogą być to Mercedes SL65 AMG Black Edition, Ford SVT 150 Raptor lub Caterham Superlight R500.

Po zakończonej powodzeniem prezentacji na E3 i zdobyciu wielu nagród (czasem nawet dla najlepszej gry całych targów!) nastała cisza. Owszem, dostaliśmy trochę informacji (i to dość istotnych), lecz istota ludzka chciwą jest i chciała czegoś więcej. A tu - klops. Musieliśmy więc w smutku i trwodze czekać aż do sierpniowego Gamescomu... wiemy jednak, że było warto - EA znowu rozłożyła konkurencję na łopatki i pokazała, jak powinno się tworzyć konferencje prasowe. Istotnie podsyceni i "zajarani" zapowiedzią zwiastuna oczekiwaliśmy wielkiego BOOM. I wielkie "bum" nadeszło. Panie i Panowie - przed Wami Multiplayer Trailer.

Nie wiem, jak Wam, ale mi skojarzyło się to z wielką "bibą" w wykonaniu samochodów, z alkoholem w postaci wysokooktanowej benzyny. Skaczą, robią przeróżne akrobacje, bawią się w kotka i myszkę, ścigają, driftują, popisują... wygląda na to, że tryb Multiplayer dostarczy nam niezapomnianych wrażeń. (O nim jednak przeczytacie trochę później.) Dźwięki kilkudziesięciu samochodów zmieszane ze sobą i zestawione z podkładem muzycznym znanym nam z seriali kryminalnych CSI - The Who - Baba O' Riley. Trailer zapewnia nam klimat, dzięki któremu możemy poczuć się jak dzieci-kwiaty - tak beztrosko... Następne, gdy efektowny zwiastun dobiegł końca, nastąpił gameplay.

Po dość przydługawym wstępie, który polegał na zaprezentowaniu majestatu pięknego Astona V12 Vantage, wreszcie pracownik CG przeszedł do właściwej rozgrywki: trochę jazdy po obrzeżach miasta i... przesiadka do Mercedesa SL65 AMG Black. Okazuje się, iż pojazdy nie będą przez nas odblokowywane, lecz znajdywane (resztę na ten temat przeczytacie niżej). Za sterami najbardziej ekscytującego Benza ostatnich lat kierowca bierze udział w wyścigu. I tutaj kolejna ciekawostka: okazuje się, iż nasza droga nie będzie ściśle określona od startu do mety, lecz pojawią się checkpointy, przez które musimy przejechać, by ukończyć dane wyzwanie. Naprawdę świetny pomysł.

Po tym wydarzeniu informacje nt. Most Wanteda pojawiają się co prawda powoli, lecz stopniowo - pozwala to budować odpowiednie napięcie przed premierą, zaplanowaną na 1 listopada. Co ogółem można wywnioskować z tego, co do tej pory pokazano?

Most Wanted będzie pierwszym NFS-em, w którym ogromny nacisk położono na rozgrywkę wieloosobową. Pojawi się system Autolog w wersji 2.0, tym razem jeszcze bardziej rozbudowany, inteligentny i w ogóle... lepszy. Poza zapisywaniem wszystkich naszych rekordów Autolog tym razem sam analizował będzie wyniki nasze i naszych znajomych, wybierając, które są dla nas najważniejsze. Do tego niespotykane wcześniej możliwości personalizacji: sami możemy wybrać, które cele są priorytetowe i które rekomendacje chcemy otrzymywać. Wreszcie zniknie również tak bardzo denerwujące nas w wielu grach lobby, a za dobieranie nam wyzwań odpowiedzialna będzie funkcja Playlist Director. Za porównywanie wszelkich rekordów zaś pieczę sprawować będzie Cloud Compete.

Autolog znajduje też zastosowanie w - i tu UWAGA - ... Czarnej Liście. Tyle, że tym razem pod nazwą Most Wanted List i nieco inną postacią. Za wszystkie swoje działania w grze dostajemy Speed Points, dzięki to którym możemy awansować na szczyt listy Najbardziej Poszukiwanych i uzyskać ów - jakże zaszczytny - tytuł.

Tym razem nie tylko wyniki z wyścigów znajdą odwzorowanie w Autologu - w końcu w Most Wanted mamy również mnóstwo skoczni, billboardów (tym razem ze zdjęciami znajomych) i innych popierdółek - również z tego brane są rekordy. Ba, można nawet walczyć o jak najszybsze przejechanie określonej ulicy! W multi zabraknie jednak wszechobecnej policji na drogach - może to i dobrze, gdyż...

W najnowszej produkcji Criterion Games tryb Multiplayer dostanie ponadto coś, czego w poprzednikach bardzo brakowało - możliwość jazdy dowolnej po mieście. Tak, wreszcie będziemy mogli wybrać się ze znajomymi na przejażdżkę. W każdej chwili dodatkowo można zacząć jakiś event. Jest ich kilka rodzajów. Oto i one:
-Race - standardowy wyścig z punktu A do B - wygrywa ten, kto dojedzie najszybciej;
-Team Race - wszystko wygląda tak samo, jak w powyższym trybie, lecz gramy drużynowo - nic nam więc nie da, jeśli my dojedziemy jako pierwsi, a kolega zaliczy przykładowo dzwona i osiągnie metę na szarym końcu;
-Speed Camera Challenge - tryb polegający na osiągnięciu jak najwyższej prędkości w określonym czasie;
-Jump Event - konkurs na najdłuższy skok.

Wszystko to starczyć ma nam podobno aż na 500-600 godzin zabawy - zapowiada się więc, iż od najnowszego Most Wanteda zbyt szybko się nie oderwiemy. Poniżej mały gameplay z trybu Multiplayer.

Czym jednak byłaby porządna "wyścigówa" bez trybu dla pojedynczego gracza? Niczym. Jeśli jednak chcecie wiedzieć, na czym się ona będzie opierać, to od razu mogę Wam odpowiedzieć, iż... fabuły nie będzie. A dlaczego? Tego nie wiemy, jednak w końcu studio Criterion Games doświadczenia w tworzeniu wątków fabularnych nie ma żadnego, więc woleli zapewne nie ryzykować. Poza tym, wiemy, jak sprawdziło się to w przypadku NFS: The Run, który starczał pod tym względem na około 5 godzin zabawy.

Tutaj kampania opierać się będzie również na Most Wanted List, co oznacza, iż pokonać przyjdzie nam dziesięciu kierowców - w przeciwieństwie do pierwowzoru będą oni anonimowi, a to, co odróżnia ich od setek innych, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć to unikalnie stuningowane wózki. Do tego takie, których na starcie nie odblokujemy - do dyspozycji będą dopiero po pokonaniu określonego "bossa".

Niestety, samo doprowadzenie do konfrontacji z najlepszymi kierowcami w Fairhaven łatwym zadaniem nie będzie - zależne jest to od Speed Points, które zdobywamy za wyścigi, pościgi, skoki, rozbijanie billboardów etc.

Na szczęście, w przeciwieństwie do trybu wieloosobowego, tutaj życie uprzykrzać nam będzie nie kto inny, jak policja. Zaczną nas gonić wtedy, gdy nie będziemy trzymać się przepisów ruchu drogowego - co oznacza, iż o przyjemnej jeździe po Fairhaven możemy zapomnieć...

Sama rozgrywka przedstawiona została na poniższym filmie - na szczęście znajomości "inglisza" tutaj nie trzeba, gdyż udostępniono go w polskiej wersji językowej.

Przejdźmy teraz do fizyki jazdy: po wszelakich gameplayach wywnioskować można, iż będzie to coś pomiędzy Hot Pursuitem, The Runem, a starym Most Wantedem. Auta nadal się ślizgają, ale przejeżdżanie zakrętów nie polega już tylko i wyłącznie na tym. Widać, iż pojazdy są odpowiednio dociążone i nie każdy zakręt przejechać można na pełnym gazie.

Przyjrzyjmy się grafice: prezentuje się ona tak ślicznie, iż głupstwem byłoby przypuszczać, że gra pracuje na silniku innym niżli Frostbite 2.0 (znany z BF3, The Run i Medal of Honor: Warfighter). A jednak - okazuje się, że użyto podrasowaną wersję podstarzałego już Chameleona, którego pracę podziwiać mogliście w ostatnich tytułach studia Criterion Games.

Ma to jeden plus: wymagania nie będą odstraszały potencjalnych odbiorców. I faktycznie, nie robią tego - są trochę niższe aniżeli w przypadku poprzedniej części - The Runa. Znajdziecie je w zakładce Most Wanted, znajdującej się w menu serii. Postawiono chyba więc na optymalizację, bo tak piękne widoczki w normalnych warunkach wygenerować może tylko prawdziwy potwór, któremu pożywienia skąpić nie wolno.

Idealnie odwzorowane otoczenie, fotorealistyczne tekstury budynków i dróg, pojazdy wyglądające na prawdziwe i bajeczny system oświetlenia, który strug światła lejących się niczym żar z nieba nam nie skąpi sprawiają, że oglądając niektóre fotografie odnieść można wrażenie, że wszystko to znajduje się w prawdziwym świecie. Criterion zdecydowało się wycisnąć ostatnie soki z silnika - i chwała im za to. I mimo małego uszczerbku, jakim jest brud na samochodach, który notabene perfekcyjnie nie wygląda - na screeny można gapić się godzinami. I ta wiecznie mokra droga... Ach, po prostu "it looks cool". Zresztą, poniżej znajdziecie kilka przykładowych fotek.

Co widnieje na pierwszym planie każdego ze zdjęć? Tak, samochody. To właśnie one stały się symbolem każdej ścigałki spod szyldu Need for Speed. Tym razem do dyspozycji dostaniemy (co dla niektórych może być lekkim rozczarowaniem) ponad 40 najbardziej wyróżniających się bryk na Ziemi. Dlaczego "tylko" tyle? Ano dlatego, iż w przypadku Hot Pursuita narzekaliśmy na to, że jest za dużo odmian jednego pojazdu. Teraz dobrano je tak, by tych narzekań nie było. I dobrze - w końcu skończą się dylematy, którym autem wybrać się na przejażdżkę. Niepotrzebne przecież nam po 5 odmian Gallardo czy 911. Dodatkowo, po raz pierwszy w historii znajdziemy tak ogromne zróżnicowanie jak tutaj: na liście znajdują się nawet SUV-y i Pick-upy! Podzielono je na 6 klas: Sportowe, Egzotyki, Muscle, Klasyczne, SUV oraz Superlekkie (Ariel Atom itp.). Dodatkowo aż jedna trzecia spośród nich to absolutni debiutanci w NFS! Kompletną (praktycznie) CarListę znajdziecie tutaj.

Ciekawi także system odkrywania pojazdów: tym razem ani nie będziemy ich kupować, ani wygrywać za wyścigi - trzeba je po prostu znaleźć. Jak to działa? Po prostu jeżdżąc po Fairhaven natykamy się na jakiś pojazd i za pomocą jednego przycisku się do niego przesiadamy. Nie tyczy się to jednak wszystkich aut - te, których właściciele należą do Most Wanted List, odblokujecie dopiero pokonując danego przeciwnika.

I przechodzimy do tematu... tuningu. Czy znalazł się on, wzorem poprzednika, w najnowszym MW? I tak, i nie. Tak, gdyż dostaniemy specjalnie pakiety tuningu mechanicznego, zróżnicowane na silnik, nitro, opony etc., a nie, ponieważ... zabraknie wizualnych przeróbek. Niestety, MW nie weźmie udziału w napędzaniu Showroomu. Chociaż z drugiej strony - pojazdy, które dobrano są tak piękne, że absolutnie nie potrzeba im jakichkolwiek przeróbek.

Reasumując: Nowy Most Wanted zapowiada się na jedną z najlepszych części NFS i kolejny ogromny hit studia Criterion Games. Może i nie posiada fabuły i rozbudowanego tuningu jak poprzednik, lecz przecież NIE JEST to sequel, tylko remake, dlatego nie uważam go za profanację tej marki - wręcz przeciwnie. MW stanowi godną kontynuację serii NFS i powinien ostatecznie przywrócić ją na właściwe tory. Ba, według mnie ma nawet szanse na przebicie kultowego już poprzednika.